Forum www.sieghai.fora.pl Strona Główna www.sieghai.fora.pl
Info o HP i moim opo
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

HP i zjednoczenie Dusz

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sieghai.fora.pl Strona Główna -> HP FanFiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Quatr0




Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:50, 24 Lip 2010    Temat postu: HP i zjednoczenie Dusz

BY Siaba

Rozdział 1 Wyznani Petuni

Był środek upalnego lata. Na Prive Driver 4 było wyjątkowo spokojnie. Nie słychać było żadnych kłótni ani krzyków. Harry Potter leżał w swojej sypialni. Rozmyślał o swoim ojcu chrzestnym. Ciągle miał przed oczami jego twarz. Łzy napłynęły mu do oczu.

- To moja wina – pomyślał – gdyby nie moja zakichana duma Syriusz by żył. -Ta myśl męczyła go przez dwa miesiące czyli od incydentu w Ministerstwie Magii. Był też problem Przepowiedni. Harry pogodził już się z faktem że będzie albo morderca albo ofiarą. Nie wiedział co by wolał. Nie powiedział o tym jeszcze przyjaciołom ponieważ wiedział że Ron byłby przerażony a Hermiona zalała by się łzami. Wiedział że do tej rozmowy będzie musiało w końcu dojść. Bał się jej.

- Dlaczego to zawsze musze być ja ? – zezłościł się chłopak – Dlaczego nie mogę żyć jak wszyscy inni ludzie ?

- Bo jesteś wyjątkowy – Ciotka Petunia weszła do pokoju

-Ciociu ? – Harry był zaszokowany nagłą zmiana zachowania ciotki. Była ona jakby nieobecna, przerażona.

- Złaź na obiad – odzyskała utracona równowagę i wyszła z pokoju. Harry rad nie rad zrobił to samo. W kuchni siedział już Dudley. Przez ten rok utył jeszcze bardziej. Zajmował więcej niż jeden bok stołu. Wpatrywał się w nowiutki plazmowy telewizor który dostał od ojca. Wuj Vernon nawet nie zaszczycił Harryego spojrzeniem. Właściwie zachowywał się jakby chłopak nie istniał. Po groźbie ze strony Zakonu wolał się nie narażać. Harry usiadł przy stole. Ciotka z groźnym wyrazem twarzy podała mu obiad. Chłopak zaczął bezmyślnie żuć kotleta. W telewizji właśnie zaczął się dziennik. Harry wyrwał się z zamyślenia i zaczął wpatrywać się w ekran. Spiker mówił:

- … jednak nie wiadomo kto zabił rodzinę najbogatszego człowieka Wielkiej Brytanii. Poszkodowani nie mieli jednak żadnych śladów wskazujących że zostali zamordowani. Można by więc stwierdzić że kobieta i trójka dzieci zmarli śmiercią naturalną. Jednak kamery zainstalowane w willi państwa Barrych zarejestrowały zabójstwo. Pięcioro ludzi w czarnych szatach weszło do willi około 16:00 i z premedytacją pozbawiło życia niewinnych osób. Niestety nie wiadomo jak to się stało. Kamery zarejestrowały błysk zielonego światła. Policja podejrzewa że zabójcy należą do jakiejś tajnej sekty. Podobne morderstwa zostały dokonane 16 lat temu kiedy to zginęło w dziwnych okolicznościach 2000 ludzi…

Harry nie mógł tego słuchać. Już miał wyjść z kuchni kiedy Ciotka Petunia popłakała się i szepnęła - Voldemort

Harryego zamurowało. Mógł się spodziewać wszystkiego tylko nie tego. Ciotka Petunia i świat Czarodziejów? To niemożliwe.

- Ciociu ? –Harry nie wytrzymał – o co chodzi ?

Dudley zamarł nad talerzem patrząc przerażony na matkę. Wuj Vernon świdrował ją wzrokiem.

-Ciociu ? – powtórzył Harry

- Harry – kobieta kompletnie się rozkleiła. Przytuliła chłopaka płacząc – Harry … Wybacz mi … Wybacz…

-Petunio – krzyknął przerażony Vernon – Petunio kochanie nic Ci nie jest ?

-Ja już tak dłużej nie mogę – załkała – musze wam powiedzieć prawdę … Ciotka opadła na krzesło biała jak kreda. Harry usiadł obok niej . Wszyscy patrzyli z wyczekiwaniem. Po kilku minutach kobieta doszła do siebie spojrzała smutno na Harryego Dudleya i Vernona po czym zaczęła mówić :

- Wszystko zaczęło się w Hogwarcie ….

- Co ? – krzyknął Harry

- Nie przerywaj -warknęła ciotka i powróciła do opowieści – Jak wiecie byłam starsza od Lily o dwa lata. Jednak to ona była oczkiem w głowie naszych rodziców. Była piękna i uzdolniona. Jak już wspomniałam wszystko zaczęło się kiedy Lily trafiła do Hogwartu. Zanim tam przyszła ja byłam pupilkiem nauczycieli.

- Ciocia chodziła do Hogwartu ?!

- Tak… Byłam wspaniała uczennicą. Pewnie dlatego nie miałam przyjaciół…

- Jak to ? Hermiona jest najlepsza w szkole a przyjaźnimy się z nią

- Tak… tylko widzisz dla mnie całym światem była nauka. Chciałam być najlepsza. Udawało się to dopóki ona nie przyszła do Hogwartu. Nie dość że była mądra i piękna to jeszcze dowcipna. Szybko zjednała sobie przyjaciół i nauczycieli. Wszyscy ją lubili. Ja zostałam odsunięta na bok. Kiedyś znano mnie jako najlepszą uczennice… Teraz o mnie zapomniano. Petunia Evans już nie istniała. Jednak uwierzcie mi pomimo złości na Lily kochałam ją. W końcu była moja siostrą. Jednak znienawidziłam ją po pewnym incydencie. Byłam wtedy w ostatniej klasie. Zakochałam się w Potterze…

- Co ? – krzyknęli wszyscy

- Nie dziwcie się . Byłam młoda i ambitna a Potter był cudowny. Dowcipny i utalentowany. Zbliżyłam się do jego przyjaciela Petera -To zwykły zdrajca – powiedział Harry

- Tak wiem. Jednak wtedy był inny. Dzięki niemu poznałam w końcu Jemsa. Zaprzyjaźniłam się z nim. Jednak wszystko popsuła Lily. Wiedziałam że podoba się Potterowi ale miałam nadzieje że on zwróci uwagę na mnie… Lily nie interesowała się nigdy chłopcami. Wiedziała że się w kim podkochuje jednak podejrzewała że tym nieszczęśnikiem jest Peter. Zaczęła się za nim włóczyć. Myślała że robi mi na złość. Potem zaczęła chodzić z Jemsem.

- Dlaczego ją znienawidziłaś ??

Petunia milczała. Do oczu znowu napłynęły jej łzy.

- Nie wiem – chlipnęła – Byłam młoda i głupia. Umyśliłam sobie że Lily zrobiła to specjalnie. Ona się zapierała że to nie prawda. Rodzice stanęli po jej stronie. Znienawidziłam ich wszystkich : Lily Pottera i rodziców. Rzuciłam szkołę przed zdaniem Owutemów. Ukryłam się wśród mugoli. Tylko Dambledore o tym wiedział. Poznałam Vernona – Ciotka spojrzała na męża . Mężczyzna patrzył na nią w oczekiwaniu – Zakochałam się w nim … zrozumiałam że Potter nie był moja prawdziwa miłością. Nie mogłam wrócić do rodziny. Byłam zbyt dumna by przyznać się do błędu. Zapomniałam o nich… poślubiłam Vernona … urodził się Dudley. Jednak wiedziałam co się dzieje w świecie czarodzieji. Wiedziałam o Voldemorcie. Kiedy Dambledore przyniósł Cię do nas zrozumiałam że wszystko się zmieni. Nadal jestem na siebie zła. Zastanawiam się jak mogłam pozwolić na zerwanie kontaktu z moją własna siostrą – załamała się- Bałam się Ciebie Harry

- Mnie ?? – zdziwił się chłopak – Czemu ??

-Byłeś…Jesteś jedyna osoba która może zmienić ten świat na lepszy. Wiedziałam o tym. Wybacz mi że byłam dla ciebie taka nie przyjemna – powiedziała uśmiechając się lekko – Jesteś tak podobny do Jemsa i Lily. Przypominałeś mi ich i moje błędy. Gdyby nie ja może oni nadal by żyli…

-eee Petunio – rzekł niepewnie wuj Vernon – Dlaczego mi nie powiedziała że jesteś czarownicą ??

- Bałam się Twojej reakcji.. Vernon ja cię naprawdę kocham. Nie chciałam cię stracić – znów zaczęła płakać.

Mężczyzna podszedł do niej i przytulił. Harry zrozumiał że powinien wyjść jednak cos nie dawało mu spokoju

- Ciociu… -powiedział niepewnie -tak ? - eee skoro jesteś czarownica to czemu Dudley nie ma mocy

- Jest charłakiem – uśmiechnęła się

- aha… Ale dlaczego nie widział Dementora w zeszłym roku kiedy zostałem zaatakowany ??

- Widziałem – teraz odezwał się Dudley. Wszyscy na niego spojrzeli – Zobaczyłem czarną postać jednak nie mówiłem o tym… Myślałem ze mam jakieś halucynacje.

- Harry ?? – wyszeptała Ciotka

-Słucham ??

- Wybaczysz mi kiedykolwiek ???

- I mi ??? – te słowa wypowiedzieli jednocześnie Dudley i Vernon Harry zawahał się chwile po czym powiedział :

- bardzo przez was cierpiałem. Nie nawiedziłem was i…- już chciał powiedzieć że nadal nie nawiedzi ale spojrzał na swoja rodzinę. W oczach Ciotki malowały się łzy. Wujek miał niepewną błagającą minę, a Dudley zbladł

– Słuchajcie –wydusił z siebie chłopak – Ja wiem że od dzisiaj nie będzie tak jak kiedyś, jednak nie umiem wam na razie w pełni wybaczyć… ja… myślę ze możemy spróbować od nowa być rodziną…chociaż może to być trudne bo pewnie niedługo zginę…

- Nawet tak nie mów – rozległ się znajomy głos. Wszyscy błyskawicznie odwrócili się w stronę drzwi. Stał tam nie kto inny jak sam Dambledore – Przepraszam za najście- ukłonił się wszystkim

- Pan profesor – wykrzyknął zdumiony Harry – co pan tutaj robi ?? - Przechodziłem i pomyślałem że wpadnę … Potter obdarzył dyrektora spojrzeniem pt ’’Nie umiesz kłamać’’

- Masz racje Harry nie umiem –rzekła rozbawiony cała sytuacja Dambledore bowiem jakby ktoś zerknął w okno kuchni Dursleyów zastał by niecodzienny widok: Kobieta siedząca ze spuchniętą od płaczu twarzą z wyrazem oburzenia, mężczyznę obejmującego ową kobietę i patrzącego na starca oraz młodego grubego młodzieńca trzymającego się za zadek ( Dudley nie zapomniał spotkania z Hagridem )

– Właściwie to przyszedłem życzyć Ci wszystkiego najlepszego – uśmiechnął się Albus

- Z jakiego powodu – zdziwił się Harry - No cóż jutro masz urodziny. Niestety wtedy nie mógł bym cię odwiedzić więc pomyślałem że zrobię to dzisiaj. Chyba się nie gniewasz ?

- Jasne że nie – krzyknął Potter – cieszę się że pana wiedze

- No cóż a ja wiedze ze Petunia w końcu wyjawiła prawdę o swoim pochodzeniu – zaśmiał się starzec

- Albusie nie wiem co cię tak bawi – rzekła z wyrzutem kobieta

- Widzisz nie co dzień mogę cię zobaczyć wyjawiająca swoje sekrety

-Bardzo śmieszne - Widzisz Petunio mam tez sprawę do ciebie. Wiem że chociaż nie ukończyłaś Hogwartu studiowałaś magię. Chce żebyś wstąpiła do Zakonu Feniksa. Zgodzisz się ??

- Oczywiście- odparła krótko ciotka- Harry jak skończysz rozmawiać z Albusem to masz iść spać. Dudley ty już idziesz do łóżka. –warknęła- Vernon zostawmy ich samych.

W kuchni zostali tylko Dambledore i Harry.

-Panie profesorze …

- Słucham Harry ?? -Dlaczego pan mi nie powiedział ze moja ciocia jest czarownicą ??

- hmmm jakoś nie było okazji… Harry posłuchaj jutro o 16:00 zabiorą cię stąd do Kwatery. Bądź więc spakowany. Spędzisz tam resztę wakacji… Musze iść

-Dowidzenia Profesorze

- Dowidzenia Harry … Ojej zapomniałbym dać ci prezent. Proszę – i wręczył Harryemu paczuszkę –Aha i masz tu jeszcze list może cię zainteresować . Dobranoc.

Harry Poszedł do swojego pokoju. Otworzył prezent. Z pudełka wypadło złote jajo i karteczka. Chłopak położył ostrożnie jajo na szafce i przeczytał karteczkę :

Drogi Harry,

Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin. To jest jajo Omara. Domyślam się że nie Wiesz co to jest. A wiec w skrócie. Omar Jest ptakiem podobnym do Feniksa jednak O wiele potężniejszym. Pomyślałem ze może Ci się przydać. Powinien się wykluć za jakieś dwa Tygodnie.

Albus Dambledore

Harry popatrzył na jajo. Faktycznie Omar może mu się przydać. Chłopak dostrzegł kopertę która dał mu dyrektor przed wyjściem. Otworzył ją i aż oniemiał z radości . List bowiem głosił : Szanowny Panie Potter,

W związku z zaistniała sytuacja powrotu Czarnego Pana składam panu najszczersze przeprosiny i wyrażam nadzieje iż pan puści w niepamięć błędy Ministerstwa Magii. Mam również nadzieje że zechce pan z nami współpracować. Niniejszym udzielam panu pozwolenia na używanie magii poza szkołą i w obecności ludzi niemagicznych (Mugoli ). Od dnia dzisiejszego ma pan takie same prawa jak aurorzy. Życzę panu udanych wakacji

Z wyrazami szacunku

Oswald Knot Minister Magii

Harry był szczęśliwy po raz pierwszy od dwóch miesięcy. Jego ciotka jest czarownicą, nie będzie już traktowany jak intruz, może używać czarów i pewnie zobaczy się z przyjaciółmi. Nie myśląc już o niczym zasnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Quatr0




Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:55, 24 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 2 Próba i radość
- Harry ! Harry wstawaj ! – rozległo się nawoływanie ciotki Petunii – Słyszysz ? Schodź natychmiast na dół! Śniadanie gotowe !
-Już schodzę – krzyknął Harry. Spojrzał na zegarek. Było wpół do dziewiątej. Chłopak ziewając zwlekł się na dół. Gdy tylko przekroczył próg kuchni zamurowało go. Stół i krzesła które normalnie stały na środku pomieszczenia teraz ustawione były pod ścianami. Dwa z nich zajęte były przez Vernona i Dudleya. Po środku stała ciotka Petunia.
- Expelliarmus! – krzyknęła
Harry zrobił unik i błyskawicznie wyjął różdżkę. Tymczasem kobieta nadal ciskała w niego zaklęciami
- Drętwota ! Expelliarmus ! Locomotor Mortis !
- Protego – wrzasnął Harry – CO TY DO DIABŁA WYPRAWIASZ ?! - Nie gadaj tylko walcz ! Conjunctivitus !
Harry miotał się po kuchni. Robił uniki i rzucał coraz bardziej skomplikowane zaklęcia
- Serpensortia ! – krzyknął – z jego różdżki wypadł olbrzymi pyton który zaatakował kobietę jednak jeden ruch jej różdżki i wąż rozpłynął się w powietrzu. Petunia wykorzystała chwile nieuwagi Pottera :
- Expelliarmus ! – różdżka chłopaka wyrwała mus się z dłoni i poszybowała do ciotki. Harryego opanowała złość. Kobieta znęcająca się nad nim całe życie okazała się lepsza od niego. Nie zdając sobie sprawy z tego co robi uniósł rękę i krzyknął:
- Drętwota !!!!! Petunie odrzuciło do tyłu z taka siła że połamała stół. Upadła nieprzytomna na podłogę. Vernona wrzasnął i podbiegł do niej. To samo zrobił Harry.
- CO TY JEJ ZROBIŁEŚ ??!!! – wydarł się wuj – CO JEJ SIĘ STALO DO CHOLERY !!! Petunio obudź się !!!! Petunio !!!! POTTER JUŻ NIE ŻYJESZ !!!!! -
Spokojnie - powiedział Harry – nic jej nie będzie . Odsuń się- chłopak pochylił się nad kobieta Przyłożył dłoń do jej serca i wyszeptał – Enervate
Petunia otworzyła oczy. Popatrzyła z niedowierzaniem na siostrzeńca a potem na zdemolowana kuchnie i uśmiechnęła się
- Nie było tak źle – stwierdziła – Jak to zrobiłeś ??
- Co ?? –zapytał zdezorientowany Harry
- Jak oszołomiłeś mnie bez użycia różdżki ??
- Nie mam pojęcia. Poczułem nagły przypływ mocy i po prostu….. jakoś samo tak wyszło
Ciotka przyglądała mu się badawczo. Wyglądała na zaskoczona i zdziwioną
-Co się stało ciociu ? O co chodzi ?
- Widzisz Harry oszołomiłeś mnie bez różdżki. To magia Bezróżdżkowa. Starożytna i zapomniana. Długo trzeba się jej uczyć. Zastanawiam jak ci się to udało . To właściwie nie możliwe chyba że…. – zastanowiła się – musze iść do Dumbledora . Posprzątajcie tu tymczasem .
- Ciociu o co chodzi ??
- Nie zadawaj pytań. I spakuj się.
Pyknęło i Petunia zniknęła.
- No to może posprzątamy ? – zapytał Dudley podnosząc połamany stół
- Nie bądź głupi Dudley odsuń się – powiedział zrezygnowany Harry. Machną różdżką i stó się naprawił. Drugi ruch i wszystko wróciło na swoje miejsce
-Łał – zawołał z podziwem Dudley – super !!!
- Dzięki – uśmiechnął się czarnowłosy – idę się spakować
- Mogę popatrzeć ??
- Jasne! Skoro chcesz
W pokoju Harryego panował straszny bałagan. Chłopcy rozejrzeli się po pobojowisku. Harry westchnął
- Pakuj – wskazał na kufer który momentalnie się zapakował. Wyczyścił jeszcze klatkę Hedwigi ( chołoszczyść ) . Owinął troskliwie jajo Omara i położył je na wierzchu kufra.
- to by było na tyle – stwierdził – może zjemy cos w końcu ?? Dudley chętnie się zgodził i udali się powrotem do kuchni. Zastali tam niezbyt zadowolonego wuja Vernona smażącego jajecznicę
- Widzę że łaskawie zeszliście – warknął – Siadać do stołu. Jedzcie i zejdźcie mi z oczu !
chłopcy potraktowali jego słowa poważnie i po pięciu minutach już ich nie było w kuchni. Dudley poszedł ze swoja banda polować na słabszych a Harry udał się do swojego pokoju. Był bardzo zmęczony po pojedynku z ciotka Petunią. Nie miał pojęcia że ktoś kto nie ukończył Hogwartu może był taki dobry w magii. Musiał przyznać że siostra jego matki była świetna. Harry zauważył że była bardzo zwinna, wykonywała szybkie a jednocześnie precyzyjne ruchy różdżką jednak wystarczyło zając czymś błahym jej uwagę to stawała się bezbronna. To był jej słaby punkt. Od dwóch dni wiedział że Petunia była czarownica. Tyle wystarczyło aby zmienił do niej stosunek. Spojrzał na zegarek. Była dopiero 12:00 . Jeszcze cztery godziny i wyrwie się z tego domu którego tak nienawidził. Chociaż teraz gdy ciotka się ujawniła mogło by być ciekawie. Harry przypomniał sobie że ciotka jest teraz w Zakonie więc może jeszcze zobaczy ja w te wakacje… Rozmyślając zasnął.
-Harry !!!! Harry !!!! Obudź się !!!! Harry !!!
Chłopak obudził się zlany potem. Blizna strasznie go bolała. Przechylił się przez obręcz łóżka i zwymiotował. Próbował wstać ale był tak słaby że upadł na podłogę.
- Harry ! O Boże ! Molly lec po Dumbledora ! – rozległ się przerażony głos ciotki Petunii chłopak usłyszał trzask. Domyślił się że Pani Wesley się aportowała. Wszystko go bolało. Nie mógł wydusić z siebie głosu ani się poruszy. Leżał jak martwy na podłodze
- Harry…. – usłyszał płaczliwy i błagający szept. Znał ten głos lecz nie mógł sobie przypomnieć kto jest jego właścicielem
– Pani Dursley czy nic mu nie będzie ?
- Nie wiem – odpowiedział roztrzęsiony głos ciotki Poczuł że ktoś go odwraca. Każdy ruch każde dotknięcie sprawiało mu ból gorszy od cruciatusa. Wrzasnął. Usłyszał dwa trzaski i usłyszał nad sobą głos Dumbledora
- Harry proszę spójrz na mnie… - chłopak choć z trudem przekręcił głowę i spojrzał nieprzytomnie na dyrektora
– Dobrze Harry …. Nic ci nie będzie. Pod żadnym pozorem nie zasypiaj.- teraz zwrócił się do pozostałych – musimy go natychmiast przetransportować do Kwatery Głównej…
- W takim stanie ? –zapytała z niedowierzaniem Petunia – Nie pozwolę ci na to Albusie. Jest za słaby. Nawet nie może się poruszyć
- Nie podważaj moich decyzji Evans . To jego jedyna szansa.
- A jak go tam przeniesiesz ??
- Świstoklikiem …Portus .. Harry dotknij – podał chłopakowi skarpetkę. Harry dotknął i poczuł znajome szarpnięcie w okolicach pępka. Nie wytrzymał tego bólu. Zemdlał. Harry usłyszał nad sobą jakieś głosy. Otworzył oczy. Znajdował się w swoim pokoju w domu Syriusza. - Witaj Harry jak się czujesz –zapytał Dambledor - dobrze – czarnowłosy usiadł na łóżku. Rozejrzał się po pokoju i stwierdził że nie jest sam z dyrektorem. Oprócz niego w pokoju była pani Wesley Lupin i ….
– Ciocia ?? – zapytał zbity z tropu chłopak. Ciotka nie zwracając uwagi na pełne oburzenia spojrzenie Molly i rozbawienia Albusa z płaczem rzuciła się na siostrzeńca
- Harry nic Ci nie jest – chlipała – jak ja się martwiłam że …. –głos jej ugrzązł w gardle
- Ależ Petunio – powiedział Lupin ściągając kobietę z Harryego – nic mu nie jest. Uspokój się bo będę zmuszony cię z stąd zabrać
-Dobrze skoro już wszyscy się opamiętali – powiedział dyrektor – proszę was abyście opuścili pokuj. Musze porozmawiać z Harrym. Ciotka Petunia nie miała zamiaru wyjść ale Lupin zagroził jej ukąszeniem Harryego. Kiedy wszyscy wyszli z pokoju Dambledor się odezwał :
- Harry musisz mi wszystko opowiedzieć. - Chodzi panu o ten atak ??
- Tak -
a więc nie mam pojęcia co się stało. Spałem i …. – Harry powrócił myślami do tamtej chwili – poczułem jakby ktoś zamroził mi serce. Wtedy usłyszałem głos. To był Sy … Syriusz – Harry się załamał
- Mów dalej Harry
- On ..on błagał abym mu pomógł … powiedział że tylko ja to mogę zrobić… Był siny jakby się dusił. …
- Mówił coś jeszcze ??
- Tak on …. On płakał. Szeptał coś o jakiejś Parker …
- Jesteś pewny – dyrektor wydawał się poruszony
- Tak …
- CO się dalej stało ??
- Obudziłem się …. I dalej nie pamiętam Dyrektor podszedł do okna. Był zamyślony . Mruczał cos pod nosem.
-Panie profesorze o co chodzi ?
- Widzisz Harry kiedy się obudziłeś byłeś strasznie słaby i obolały. Syriusz zachował się nieodpowiedzialnie
- Jak to ? Przecież on nie…
- Nie żyje ?? I tu się mylisz Harry … Ten łuk nie zabija ludzi. Właściwie nie wiadomo co się dzieje z człowiekiem jak za niego wpadnie.
- Więc tak jakby umarł. Nie rozumiem co ma mój sen do zasłony . - Harry zrozum Ciebie i Syriusza łączyła bardzo silna więź. Ty pozbawiony rodziny wychowywany przez znienawidzone wujostwo. Syriusz kochający Twoich rodziców, niesłusznie skazany na 10 lat męki. Spotykacie się oboje. Ty widzisz w nim nadzieje na lepsze życie on widzi w Tobie swoich najlepszych przyjaciół.
- Czy możemy coś zrobić aby go uratować – zapyta błagalnym głosem chłopak
- TO jest możliwe. Jednak niestety Syriusz skontaktował się z Tobą. Tylko ty wiesz jak go ocalić ….
- Ja ?? Ja nie wiem co mam zrobić żeby go stamtąd wyciągnąć –załamał się
- Wiesz Harry. Ta odpowiedź jest w tobie inaczej Syriusz nie mógłby się z tobą skontaktować.
-Proszę pana …. - Słucham ? - A ta Parker ??
- Innym razem Harry
- Ale..
-Nie dzisiaj. Myślę ze ktoś się bardzo o ciebie niepokoi i pragnie cię jak najszybciej zobaczyć.- Dumbledor podszedł do drzwi otworzył je i powiedział – Panno Wesley może pani wejść – i wyszedł.
- Harry !!! – Harry zdążył zauważyć jedynie masę rudych włosów. Ginny rzuciła się na niego z płaczem – Harry – chlipała – Tak bardzo się bałam że nie żyjesz – kompletnie się rozkleiła. Harry zdołał odciągnąć ją od siebie. Spojrzał jej w oczy i powiedział :
- Spokojnie Ginni widzisz że nic mi nie jest – dziewczyna jednak nie uspokoiła się. Harry westchnął wstał z łóżka i ukląkł przed nią – Ginny – szepnął – już dobrze nie płacz …
- Harry – płakała – obiecaj że będziesz żył …
- Jasne że będę – uśmiechnął się czarnowłosy – Twoja mama robi pyszne naleśniki.
Ginni roześmiała się. Spojrzała Harryemu w oczy a on poczuł dziwna sensacje w okolicach żołądka. Patrzyli tak na siebie dobre pięć minut. W końcu Potter odzyskał głos :
-eee A gdzie właściwie jest Ron i Hermiona ??
- Och –Ginni oprzytomniała – Właściwie to nie wiem. Nie chcieli mi nic powiedzieć ale powinni wrócić za jakiś tydzień
- Aha – Harry zamyślił się. Tak bardzo chciał się z nimi zobaczyć. Oczywiście ucieszył się że jest Ginni ale to jednak nie najbliższa jej osoba… A może… Harry zastanowił się. Coś jest w tej niepozornej dziewczynie. Właściwie to czarnowłosy jak na nią patrzył jakoś tak dziwnie się czuł jakby miała mu uciec… Popatrzył na nia . Przyglądała mu się badawczo. Twarz świeciła jej się od łez. Okalały ją rude falowane włosy. I te piękne brązowe oczy …
- Harry – dziewczyna wyrwała go z zadumy – o czym myślisz ??
- eeeee – zmieszał się – O Zakonie. Co oni teraz robią?
- Przeszkadzają Tomowi –uśmiechnęła się wadząc zaszokowane spojrzenie Harryego – Co się tak dziwisz ?
- Zdziwiło mnie to że tak swobodnie o nim mówisz ..
- wiesz przy tobie czuje się odważniejsza … - zaczerwieniła się
- Ginny ja …- wyjąkał Harry. Już miał jej wyznać swoje uczucia kiedy rozległ się trzask
- Harry jak się masz ? – wykrzyczał z entuzjazmem Fred
- Jak to jak? Jest znudzony. Nie widzisz że jest tu nasza kochana siostrzyczka- zadrwił Gorge. Ginny obrzuciła ich nienawistnym spojrzeniem i wybiegła z pokoju
- Ginny !!! –zawołał za nia Potter
- Daj spokój Harry – zaśmiał się Fred – Jak spędziłeś wakacje ? Zrezygnowany Harry usiadł na łóżku
– Normalnie- odpowiedział – Oprócz złego wuja ciotki czarownicy i pojedynku w kuchni nie działo się nic ciekawego – uśmiechnął się
- To że twoja ciotka jest czarownica już wiemy –powiedział Fred
- Tak ale o pojedynku nic nie słyszeliśmy – wyszczerzył zęby Gorge.
Wy tym momencie rozległ się głos Pani Wesley
- Złaźcie na dół kolacja. Trójka chłopców zeszła do kuchni. Kiedy tylko przekroczyli próg usłyszeli ogłuszający wrzask radości. - Wszystkiego najlepszego Harry – Zawołała Ginny.
Zupełnie zapomniał że ma dzisiaj urodziny. W kuchni byli wszyscy. Ron Hermiona Ginni Bil Charlie Państwo Wesley Tonks Lupin Moody Ciotka Petunia Dumbledor i kilku innych członków Zakonu.
- Harry – rzuciła się na niego ( ku niezadowoleniu Ginny ) Hermiona – Jak się czujesz?
- Wszystkiego najlepszego stary – zawołał Ron Wszyscy zaczęli się cisnąc żeby złożyć mu życzenia. Kidy już skończyli Harry zwrócił się do dyrektora:
- Panie profesorze co pan tu robi ??
- Udało mi się wyrwać- starzec uśmiechnął się dobrodusznie
- Hej Harry – zawołał Ron – Otwórz prezenty.
Harry spojrzał na wielki stół zawalony kolorowymi paczuszkami. Zabrał się za otwieranie. Prezenty okazały się niesamowite. Od Rona dostał wielka księgę pod tytułem ,, jak doskonalić taktykę Quidicha ‘’ , od Hermiony dostał przenośne laboratorium eliksirów , Od bliźniaków wielkie pudło z gadżetami z ich sklepu, Od Lupina zestaw ksiąg o obronie i czarnej magii, Tonks podarowała mu zestaw mikstur które same się uzupełniają , od Państw Weasleyów dostał żerdź dla omara. Od reszty dostał książki o urokach zaklęciach i obronie magicznej. Wszyscy siedli do stołu. Paplali wesoło o błahostkach. Po paru godzinach Harry poczuł że jest zmęczony. Pod pretekstem że musi coś sprawdzić opuścił kuchnię. Już miał wejść do pokoju kiedy usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się gwałtownie i ujrzał Ginni.
-Harry poczekaj –wysapała – Ja tez mam dla ciebie prezent
- Nie musiałaś – zmieszał się Potter
- Daj spokój… Może wejdziemy do pokoju ?
- eee jasne – Harry otworzył drzwi i przepuścił dziewczynę przodem. Było ciemno. Ginni zapaliła lampę przy łóżku Rona. Podeszła do Pottera.
- Harry to dla ciebie – powiedziała wyciągając zza pleców malutka paczuszkę. Chłopak otworzył ją. Był w niej naszyjnik z jakimś zielonym kamieniem. Spojrzał na Ginni pytająco
- To jest naszyjnik szczęścia. Noś go zawsze przy sobie.
- Co on robi – zapytał zakładając dar.
- Pomaga zapomnieć o smutnych rzeczach – uśmiechnęła się – pomyślałam że może ci się przydać… Chyba że ci się nie podoba … - Jest cudowny – szepnął Harry – Tak jak ty – przybliżył się do niej i chwycił jej dłoń. Popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem.
- Harry …. – chłopak nie dał jej skończyć. Złożył na jej ustach gorący pocałunek. Popatrzyła mu w oczy i uśmiechnęła się. Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się. W tym momencie do pokoju wparował Ron
- eee –zająknął się na widok Harryego i Ginni – To może ja pójdę
- Daj spokój Ron –uśmiechnęła się Ginni –to też Twój pokój. Ja już ide jestem zmęczona. Dobranoc Chłopaki –powiedziała i jeszcze raz pocałował Harryego. Kiedy wyszła Ron uśmiechnął się szyderczo
- Hej Stary ale zawojowałeś – powiedział Ron -
Daj spokój my tylko…. – zmieszał się Potter
- Harry ja przecież nie mam pretensji.- przeraził się Ron na sama myśl że można się na kogoś obrazić za całowanie - Wręcz przeciwnie – uśmiechnął się – Cieszę się że eee spiknąłeś się z moja siostrą
- Kto się spiknął z kim – zwołał Fred aportując się koło Harryego - eee – zająkał się Ron widząc mordercze spojrzenie przyjaciela – Hermiona i Krum
- No co ty – ucieszył się Fred – będzie komu dokuczać. Na razie chłopaki i dzięki za tą wspaniałą wiadomość.
Trzasnęło i bliźniak zniknął
- yyy Ron ? – zapytał niepewnie Harry
- Co ??
- Skąd ci przyszło do głowy że Hermiona i Wiktor Są razem ?
- Nie mam pojęcia. Chodźmy spać jestem wykończony.
Oboje zasnęli bardzo szybko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Quatr0




Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 15:30, 25 Lip 2010    Temat postu:

Rozdział 3 Skutki kłótni

Harry obudził się bardzo wcześnie. Nie chciało mu się spać. Była piata rano. Ubrał się cicho i wyszedł z pokoju nie chcąc obudzić Rona. Zdał sobie sprawę, że jest strasznie głodny. Postanowił cos zjeść. Przeszedł na palcach obok wrzeszczącego portretu i wszedł do kuchni. Nie był tam sam. Przy stole siedział Remus Lupin i popijał piwo kremowe.
- Ooo ! Witaj Harry –powiedział
- Dzień dobry panie profesorze
- Daj spokój z tym ‘’ panem profesorem ‘’ mów mi Remus
-eee Jasne
- Co tu robisz tak wcześnie – zdziwił się Remus
- Nie mogłem spać. A ty
- Podobnie. Zjesz coś ? Tosta, naleśniki a może jajecznicę ?
- Dzięki wystarczy mi tost.
Jedli w ciszy. Minęło jakieś pół godziny kiedy do kuchni weszła Ginny. Miała na sobie czarny jedwabny szraflok. Harry stwierdził, że wygląda cudownie. Dziewczyna obrzuciła siedzących zdziwionym spojrzeniem i spytała:
- A co wy tutaj robicie?
- Nie mogliśmy spać – pospieszył z wyjaśnieniami Lupin. Ginny spojrzała na Harryego który porwał się z krzesła i zapytał:
- Zjadła byś coś ? Może usmażę ci jajecznicę ?
- eee dzięki Harry wystarczy mi tost
- Jasne już ci robie. Siadaj – powiedział odsuwając krzesło tak żeby dziewczyna mogła usiąść. Remus obserwował tę scenę z nieukrywanym zdziwieniem. Patrzył jak Potter odgrzewa tosty. Kiedy skończył podszedł i podał je Ginny. W tym Momencie stało się coś co upieniło Remusa że tych dwoje się kocha : Ginni pocałowała Pottera w usta. W tym momencie weszła Tonks.
- Cześć wszystkim – powiedziała i spojrzała na Remusa
- Cześć Tonks. – krzyknęła Ginny – Siadaj. Harry byłbyś tak kochany i odgrzał tosty dla Tonks ?
- Jasne –rzekł chłopak i poszedł spełnić prośbę Ginny. Tymczasem Remus patrzył na Tonks która wydawała się być zdenerwowana.
- eee Tonks … - powiedział niepewnie Lupin – ja przemyślałem sprawę i nie mogę do tego dopuścić W oczach Tonks zalśniły łzy. Popatrzyła z niedowierzaniem na Remusa i wybiegła z kuchni. Mężczyzna siedział nieruchomo nie zwracając uwagi na pytające spojrzenia Harryego i zdegustowane Ginni. W końcu powiedział : - Kobiety Są dziwne …
- Słucham ?? – szepnęła czerwona ze złości Ginni
- Życzę ci Harry żebyś z nią nie miał takich problemów – oboje spojrzeli na dziewczynę. Lupin podniósł się z krzesła. Miał zamiar wyjść z kuchni jednak najpierw zwrócił się do Pottera:
- Harry … Syriusz prosił bym ci to przekazał –podał chłopakowi pożółkłą kopertę i wyszedł. Harry usiadł i drżącymi dłońmi pod bacznym spojrzeniem swojej dziewczyny otworzył ja . Wypadły dwie kartki. Harry zaczął czytać .
Kochany Harry,
jeżeli czytasz ten list to mnie już pewnie nie ma na tym świecie albo zostałem porwany. Chciałbym abyś nie płakał po mnie. Jestem już razem z twoimi rodzicami co oznacz że nie jest mi źle. Po raz ostatni powiem jesteś do nich bardzo podobny a zwłaszcza do Jamesa. Teraz już przestane być Twoim opiekunem. Właściwie nigdy nim nie byłem. Chce jednak żebyś wiedział że zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej i proszę cie abyś słuchał się swojej ciotki. Wiem że nie powinienem ci o tym mówić ale ona jest czarodziejką. Dawno temu przyjaźniła się z nami. Jednak z nieznanych mi powodów uciekła z Hogwartu i ukryła się wśród mugoli. Harry chciałbym również abyś na siebie uważał chociaż wiem ze nie unikniesz kłopotów – to rodzinne. Pamiętaj że ze wszystkiego możesz zwierzyć się Ronowi i Hermionie oraz pozostałym Weasleyom. Harry jest cos o czym powinienem ci powiedzieć. Nikt nie zna prawdy oprócz mnie. Chodzi o Twoją matkę chrzestna i jednocześnie moja narzeczoną – Diane Parker. Wszyscy są pewni ze ona nie żyje. To jest jednak nieprawda. Harry błagam odnajdź ją. Jest cudowną kobietą i wiem, że chętnie by się tobą opiekowała. Chciałbym Ci przekazać w spadku część mojego dobytku. Wszystko jest napisane w testamencie który dołączyłem do listu.
Żegnaj Harry
Twój ojciec chrzestny i przyjaciel
Syriusz Black
Harry otarł łzy. Poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Był pewny ze to Ginny jednak była to Hermiona. Oprócz niej w kuchni był Ron i Ginny. Musieli tu wejść Kiedy Harry pogrążył się w lekturze a Ginni kazała im się zamknąć. Po wzroku dziewczyny poznał że nie jest zbytnio zachwycona tym że Hermiona go pociesza. Pierwszy odezwał się Ron:
- Harry w porządku ?
- Tak dzięki – odparł czarnowłosy podając mu list
– przeczytajcie go – zwrócił się do Trójki przyjaciół – Macie prawo wiedzieć …
Kiedy Ginni, Hermiona i Ron czytali list Harry wziął do ręki testament Syriusza.
Ja Syriusz Black będący w pełni świadom swojej decyzji w razie mojej śmierci bądź zagonienia przekazuje wymieniony majątek następującym osobą:
Harry Jeams Potter
Połowa posiadłości przy Griumlad Place 12 , Willę Godryka odbudowana i odnowioną przekazana mi przez Jamesa Pottera w razie jego śmierci , Połowę mojego majątku umieszczonego w Banku Gringota, Wszystkie księgi listy oraz dokumenty znajdujące się obecnie pod opieka Albusa Dumbledora oraz wszelkie pamiątki rodzinne
Remus Lupin Druga
połowa posiadłości przy Griumlad Place 12
Artur i Molly Weasley
Druga połowa majątku umieszczonego w Banku Gringota
Diana Parker
Niniejszym udzielam jej prawa do mieszkania w domu przy Griumlad Place 12 oraz proszę o opiekę nad chrześniakiem Harrym Jamsem Potterem
Albus Dumbledor Syriusz Black
świadek nadawca

Harry Westchnął. Spojrzał na Ginni. W jej oczach widać było łzy. Ona tak samo jak reszta przywiązana była do Syriusza. Hermiona wzięła od Harryego testament. Po szybkim przeczytaniu zapytała: - Harry? Co masz zamiar zrobić?
- Jeszcze nie wiem –rzekł z powagą – pewnie przeprowadzę się do willi Godryka. W końcu jestem już pełnoletni. Spróbuje odnaleźć moją matkę chrzestną. Wiem że Syriusz by tego chciał….. Zapanowała cisza. Ginni usiadła Harryemu na kolanach ( Hermiona okropnie się zdziwiła ale Ron rzucił jej porozumiewawcze spojrzenie wiec nic nie skomentowała ). Siedzieli w ciszy około dziesięciu minut.
- To ja może pójdę –stwierdził Ron – idziesz Hermiono ?
- Nie zaczekajcie – powiedział Harry – Jest coś o czym wam nie powiedziałem. Wszyscy na niego spojrzeli. Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać o przepowiedni. Kiedy skończył Ginni zapytała:
- Ale co to właściwie oznacza ?
- To znaczy –odparł zrezygnowanym głosem Harry – że będę albo ofiarą albo mordercą.
- Jak możesz mówić o tym tak spokojnie?? – wybuchnęła Ginni
- A jak inaczej mogę ? Myślisz że mi nie ciężko ? – zdenerwował się czarnowłosy – NA TOBIE NIE LEŻY LOS CAŁEGO ŚWIATA WIĘC MNIE NIE POUCZAJ !!!!!
- NIE NAWIDZE CIE – krzyknęła dziewczyna i wybiegła z kuchni Hermiona chciała za nia pobiec ale Ron ja zatrzymał
- Zostaw ją musi pobyć sama. Ta wiadomość to dla niej jedna wiadomość za dużo –szepnął Harry siedział wściekły. Nie chciał doprowadzić do kłótni. Popatrzył na przyjaciół. Hermiona była zalana łzami a Ron był biały jak kreda
- Jeżeli nie chcecie się ze mną przyjaźnić zrozumiem was – powiedział wybraniec
- Żartujesz – wrzasnął Ron – Nie myśl że pozwolimy Ci samemu walczyć z Sam-Wiesz-Kim!
- Ron ma racje –przytaknęła dziewczyna – Nie opuścimy Cie - Dziękuje wam – szepnął Harry i objął przyjaciół
**************
Ginny cały dzień nie wychodziła ze swojego pokoju. Wieczorem pani Weasley zaczęła się o nią martwić.
- Powinnam do niej pójść i zobaczyć co się dzieje – powiedziała wstając z krzesła
- Niech pani się nie martwi – powiedział natychmiast Harry – pójdę zobaczyć czy nic jej nie jest
- Dziękuje Harry. Jakby się coś stało to natychmiast mnie wołaj.
Czarnowłosy wyszedł z kuchni. Szedł wolno zastanawiając się co powinien jej powiedzieć. Było mu przykro że doprowadził do kłótni. Nie powinien się na niej wyżywać. Dotarł do pokoju dziewczyny. Zapukał. Nikt nie odpowiadał. Wszedł do pokoju. Ginny w nim nie było. Chłopak dostrzegł na łóżku kartkę. Głosiła :
Kochany Harry
Zachowałam się jak kompletna debilka. Powinnam cię zrozumieć. Wiem że jestem kłopotem dla Was wszystkich dlatego postanowiłam Opuścić Grimland Place. Nie wrócę.
Ginny
P.S. Kocham Cię

Harry zaklął pod nosem. Jak ona mogła pomyśleć że jest ciężarem ? Tusz na kartce był świeży. Musiała uciec góra 5 minut temu. Potter niewiele myśląc wyleciał z pokoju. Po drodze wpadł na Hermionę. Nie zatrzymał się tylko rzucił jej karteczkę od Ginny. Wypadł z domu. W która stronę mogła pójść ? Zauważył ślady stóp na mokrej ziemi. Były świeże. Pobiegł w stronę która wskazywały. Zauważył ją w oddali.
- Ginny !! –krzyknął Dziewczyna przyśpieszyła kroku. Skręcił za nia w ciemną uliczkę. Na końcu niej leżało ciało
- NIE !!! – wydarł się Harry podbiegając do niego – Błagam Ginny obudź się !!! Dziewczyna poruszył się . Była bardzo słaba. Spojrzała na chłopaka. Gdy rozpoznała w nim Harryego oprzytomniała
- Harry uciekaj !!!!- krzyknęła
- Co ?? zwariowałaś ?? – nie rozumiał
- Harry to pułapka uciekaj !!!!
- Zapóźni panno Weasley – rozległ się zimny drwiący głos Harry błyskawicznie dobył różdżki i odwrócił się. Ginni wstała choć ledwo trzymała się na nogach i także wyjęła różdżkę. Chłopak zasłonił ja własnym ciałem
- Tom co za niemiła niespodzianka – wyszeptał szyderczo
- Nie nazywaj mnie tak Potter bo ona nie dożyje rana – wycedził wkurzony Voldemort
- Czego chcesz ?
- Jak to nie wiesz ? Zabić cię to chyba jasne…Ale przedtem może trochę pocierpisz… Expelliarmus !!!
- Protego – Harry zareagował błyskawicznie jednak zaklęcie Voldemorta miał olbrzymią moc. Chłopca odrzuciło na pare metrów do tyłu. Ginny krzyknęła.
- Curciatus –zasyczał Tom Harry zwinął się z bólu. Zaczął krzyczeć. Czarny pan cofnął zaklęcie . Harry leżał bez ruchu oddychając ciężko. Poczuł obok siebie Ginny
- Harry – załkała – Nn …nic ci nie jest
- Uciekaj – szepnął
- Za późno Potter – zaśmiał się Voldemort – widzę że ci na niej zależy. Może niech ona pocierpi…. Curciatus
Ginny padła na kolana. Zaczęła krzyczeć z bólu. Z ust pociekła jej krew. Harry podniósł się i wkurzony krzyknął
- Zostaw ja palancie
Voldemort cofnął zaklęcie. Ginny trzęsła się.
- Cos ty powiedział ???
- To co słyszałeś. Jesteś palantem
- Przegiąłeś Potter. AVADA KEDAVRA – skierował czar na dziewczynę - Ginny NIE !!!- Harry rzucił się w jej stronę. Ni stąd ni zowąd przed dziewczynom pojawiła się tarcza odbijająca śmiertelne zaklęcie
- Dumbledor – krzyknął Voldemort
- Witaj Tom – odrzekł spokojnie dyrektor Harry zauważył zmierzających w ich stronę członków Zakonu z Hermioną na czele. Voldemort najwyraźniej też ich dostrzegł bo z głośnym przekleństwem aportował się. Harry podbiegł do Ginny.
- Ginny nic ci nie jest – zapytał zapłakanej dziewczyny
- Przepraszam Harry – załkała – Byłam głuuupia
- Już po wszystkim – szepnął Potter obejmując dziewczynę – nic się nie stało
- Harry – rozległ się głos Moodyego – nic wam nie jest ?
- Ze mną wszystko porządku ale Ginny musi natychmiast odpocząć – powiedział poważnie czarnowłosy biorąc dziewczynę na ręce.
- Harry ! Ginny ! – podbiegła do nich Hermiona – jak dobrze że nic wam się nie stało
- Dzięki Hermiono – powiedział Potter całując dziewczynę w policzek –gdyby nie ty pewnie byśmy zginęli
Ginny nie wiedziała o co chodzi. Nie domyśliła się że Hermiona wezwała pomoc. Nie miała jednak siły o nic zapytać. Zemdlała.
- Ginny – wydarł się Ron który właśnie do nich podbiegł. W oczach miał łzy – czy ona …
- Nic jej nie jest Ron – zapewnił go Harry – ona tylko zemdlała. I tak dziwie się że wytrzymała Cruciatusa jakiego jej zafundował Riddle. Wracajmy do domu. Ginny potrzebuje pomocy medycznej. Ginni została oddana pod opiekę ( ku niezadowoleniu Harryego i Rona ) Snapowi.
- Dajcie spokój – powiedziała zdenerwowana Hermiona – on jej na pewno nie zje
- By spróbował –mruknął Harry
Od godziny chodzili pod pokojem Ginny. Mistrz eliksirów nie chciał ich do niej wpuścić
- Ona potrzebuje spokoju i odpoczynku więc zjeżdżajcie stąd zanim zrobie się nie miły.
Po jakimś czasie Severus wyszedł z pokoju i napotykając spojrzenie Harryego oznajmił
- Nic jej nie jest możecie wejść chociaż nie wiem czy ona chce widzieć niektóre osoby – uśmiechnął się paskudnie
Harry pierwszy wparował do pokoju. Ginny leżała na łóżku. Była blada. Gdy zobaczyła trójkę przyjaciół popłakała się. Harry już chciał do niej podejść kiedy Hermiona dała mu i Ronowi znak żeby wyszli z pokoju. Rudzielec musiał na siłę wyciągnąć z pokoju zbulwersowanego przyjaciela. Po kolejnej godzinie czekania z pokoju wyszła zadowolona Hermiona
- Idziemy na śniadanie – powiedziała
- CO ??? – wydarł się Potter – Chce zobaczyć Ginny
- A ja chce gwiazdkę z nieba – uśmiechnęła się dziewczyna – ona zaraz do nas dołączy. Bądź tak łaskawy i posłuchaj mnie w końcu tak samo jak Ginny jestem dziewczyną. Harry westchnął i powlókł się na dół. W połowie śniadania do kuchni weszła Ginny. Harry stwierdził że nie wygalała za dobrze. Ustąpił jej miejsca. Uśmiechnęła się do niego słabo. Pani Weasley zaczęła skakać koło niej ( ‘’ Mamo nic mi nie jest’’) . Do kuchni wpadł podekscytowany Lupin.
- Harry twój Omar się wykluwa –krzyknął
Wszyscy zerwali się od stołu i popędzili do pokoju chłopców. Jajo zmieniło barwe na srebrną i zaczęło pękać. Po pięciu minutach ze skorupek wyłonił się złoty nieopierzony łepek.
- Jaki słodki – krzyknęły dziewczęta
Harry wziął ptaka na ręce.
- jak cię nazwać – zastanowił się. Popatrzył na Ginny, uśmiechnął się i zapytał – Ginni jak myślisz jak powinienem go nazwać ? - Nie wiem – powiedziała przerażona ze Harry pyta ja o zdanie – mnie on wygląda na Terryego
- Niech tak zostanie – powiedział Potter – od dzisiaj masz na imie Terry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sieghai.fora.pl Strona Główna -> HP FanFiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin